TRZYNASTY GRUDNIA PO LATACH
Domagam się „rehabilitacji” internowanego w stanie wojennym.
Sprawiedliwość przychodzi czasami późno, i nie zawsze w takiej postaci jakiej byśmy oczekiwali. Ale przychodzi – prędzej lub wolniej.
Po przełomie 1989 roku Rzeczpospolita stanęła przed problemem wyrównania krzywd wyrządzonych przez aparat represji PRL. Przyjęto rozwiązanie, zgodnie z którym każdy pokrzywdzony przez PRL-owski wymiar sprawiedliwości za działalność opozycyjną może domagać się uchylenia wyroku skazującego jeśli skazanie stanowiło przejaw represji politycznej, następnie domagać się zadośćuczynienia i odszkodowania. Ustawodawca przyznał zatem prymat roszczeniom majątkowym, zapominając chyba o tym, że dla osób represjonowanych równie ważna jest honorowa rehabilitacja.
Jakieś 10 lat temu odebrałem telefon z Kanady. Kontaktował się ze mną Pan Jacek, zamieszkały po drugiej stronie Atlantyku od ćwierćwiecza. Przed trzydziestoma laty Pan Jacek był górnikiem w jednej ze śląskich kopalń, działaczem NSZZ „Solidarność”. Był też jednym przywódców strajku okupacyjnego, który wybuchł tam w proteście przeciwko wprowadzeniu stanu wojennego.
W grudniu 1981 roku Klient został zatrzymany przez jednostki pacyfikujące strajk, internowany i oskarżony. Skazany został wyrokiem sądu wojskowego, następnie dyscyplinarnie zwolniony z pracy w górnictwie. Przez parę lat tułał się od jednego zakładu pracy do kolejnego, nie mógł nigdzie „zagrzać” miejsca. Pozostawał pod „opieką” depczącej po jego śladach Służby Bezpieczeństwa. Nie mając przed sobą – jako człowiek z „wilczym biletem” – perspektyw w ówczesnej Polsce, w 1986 roku wyemigrował do Kanady.
Klient domagał się podjęcia czynności zmierzających do – jak to określił – „rehabilitacji”. Jak wynikało z akt sprawy sądu wojskowego, skazanie nastąpiło wyłącznie za udział w organizacji strajku. Klientowi nie przypisano przestępstw ściśle pospolitych (stosowania przemocy), zaś wyłączną podstawę skazania stanowił – nie opublikowany urzędowo w dniu popełnienia czynu – dekret Rady Państwa PRL o stanie wojennym. Skazanie dotyczyło zatem działań, które nie stanowiły przestępstwa w chwili jego czynu. Prawo karne nie może działać wstecz (lex retro non agit) – przed publikacją w Dzienniku Ustaw ustawy przewidującej karalność określonego zachowania. Urzędowa publikacja – czego nie chciały dostrzec sądy PRL-owskie – w chwili czynu jeszcze nie nastąpiła.
O ile istniały „mocne” podstawy obalenia niesłusznego skazania, o tyle problematyczna była sprawa wynikających z niego roszczeń pieniężnych. Analiza następstw ekonomicznych doznanych przez Klienta szykan też była niejednoznaczna: będąc emerytem w Kanadzie po uprzednim zatrudnieniu w charakterze „złotej rączki” w miejscowej szkole otrzymywał uposażenie wyższe, niż gdyby w PRL nabył prawo de emerytury górniczej. W wymiarze ściśle ekonomicznym Klient zatem nie tylko
na przymusowej emigracji nie stracił, ale nawet zyskał. Dysponowałem ostatnimi „paskami” wypłat Klienta jako górnika, oraz zestawieniem wysokości wynagrodzeń otrzymywanych przez niego w szeregu miejsc, w których próbował się „zaczepić” przed emigracją. Nominalnie były to kwoty podobne, a nawet nieznacznie wyższe. Czy także tutaj, w wymiarze finansowym nastąpiła zmiana na lepsze”? Klient wskazywał, że będąc na „czarnej liście” podejmował wówczas jakąkolwiek pracę.
Jako posiadacz „wilczego biletu” poszukiwał jej na obszarze niemal całej południowej Polski, osiągając wynagrodzenie o znacznie niższej sile nabywczej w stosunku do otrzymywanego przed zwolnieniem z kopalni. W warunkach „realnego socjalizmu” trudno było o rzetelne dane o panującej wówczas inflacji, na podstawie których mógłbym porównać się złotego z roku 1981 ze złotym z roku 1986. Postanowiłem sięgnąć do jedynych dostępnych danych urzędowych o charakterze ciągłym archiwalnych obwieszczeń Prezesa Głównego Urzędu Statystycznego (GUS) o wysokości średniego wynagrodzenia. Na tej podstawie ustaliłem, że wynagrodzenie Klienta otrzymywane w kopalni w 1981 roku pozostawało w określonej relacji (ok. 81%) ze średnim wynagrodzeniem za pracą z tego roku, zaś wynagrodzenie przez niego otrzymywane przez niego w latach 1982-1986 stanowiło od 50% do 40% ówczesnego średniego wynagrodzenia. Ustalony w ten sposób „ubytek” odniosłem do odpowiedniej części obecnego średniego miesięcznego wynagrodzenia, ustalanego przez GUS.
W podobny sposób określiłem współczesną wartość ekonomiczną opłat sądowych i kar dodatkowych, których koszt Klient poniósł jeszcze w stanie wojennym. Sąd zgodził się, że jest dopuszczalne określenie w taki właśnie sposób wartości ekonomicznej straty, którą Klient jako doznał jako „ekstremista”. Tak ustalona kwotą została Klientowi przyznana (oczywiście, we współczesnych złotych) tytułem odszkodowania.
Poza wydaniem orzeczenia Sąd uczynił jednak dużo więcej: po odczytaniu wyroku skład orzekający złożył Klientowi podziękowania za jego aktywność czasu PRL, określając siebie i współczesnych sędziów – mogących cieszyć się niezawisłością w państwie demokratycznym – mianem „dłużników” wzruszonego Klienta. Miło mi było być tego świadkiem, tym bardziej że sam, mogąc wykonywać zawód w państwie demokratycznym jestem dłużnikiem Klienta i ludzi jemu podobnych.
Poruszony Klient oświadczył, że tak naprawdę o tego rodzaju honorową „rehabilitację” mu naprawdę chodziło. Wyznał, że czuł się niekomfortowo mogąc w jej miejsce domagać się wyłącznie pieniędzy, na które nie liczył i których nie oczekiwał angażując się w ruch „Solidarności”. Klient poprosił mnie, by pomógł mu w formalnościach związanych z przekazaniem przyznanych mu środków na wybrany cel społeczny. Tak też uczyniłem.
Autor
Inne case studies
Węgiel, banknoty i Wiedeńska Wiktoria. O ochronie wizerunku postaci historycznych.
Węgiel, banknoty i Wiedeńska Wiktoria. O ochronie wizerunku postaci historycznych.