MOSKIEWSKA MIŁOŚĆ GOSPODINA KOŚCIUSZKO
Potrzeba matką „wynalazków” (także na sali sądowej).
Na koniec opowiem o jednej z bardziej niezwykłych spraw, z którymi miałem okazję się zetknąć. Niezwykłej nie z uwagi na jakiś szczególnie skomplikowany problem prawny wymagający rozwiązania – takiego tam bowiem nie było. Niezwykły, gdyż szczerze przyznam, że nigdy nie wpadłbym na tak… niecodzienną konstrukcję powództwa, na jaką wpadł przeciwnik procesowy – były mąż mojej Klientki.
Jakiś czas temu zgłosiła się do mnie Pani Swietłana. Mniejsza o nazwisko – jak można domyśleć się z brzmienia imienia, Pani Swietłana pochodzi z Rosji. Tam poznała obywatela Polski, za którego wyszła za mąż w miejscowym (rosyjskim) urzędzie stanu cywilnego. Po pewnym czasie przybyła wraz z mężem do Polski, uzyskała polskie obywatelstwo i w Polsce osiadła na stałe. Trochę później doszło do rozwodu małżonków, Klientka mimo tego zachowała nazwisko przyjęte w związku z zamążpójściem. Jednocześnie zdołała jeszcze udzielić dość znacznej pożyczki na rzecz byłego męża. Wobec zaniechania jej zwrotu, Pani Swietłana wystąpiła przed miejscowy sąd o zwrot należności z tego tytułu. Pozwany usiłował dowodzić że umówionej kwoty pożyczki nie otrzymał, a zatem roszczenie o jej zwrot pozbawione jest podstaw. Nie była to obrona skuteczna – sąd wskazał, że umowa pożyczki ma charakter konsensualny, nie zaś realny – innymi słowy, podnoszony zarzut nie tamuje ani nie ogranicza dochodzonego roszczenia.
Po prawomocnym wygraniu sprawy przez Panią Swietłanę oraz wszczęciu egzekucji należności wydawało się, że jej byłemu małżonkowi nie pozostały już żadne karty w ręku. Przeciwnik jednak – przynajmniej w swoim przekonaniu – zachował nie tylko karty, lecz nawet asa w rękawie. Skierował bowiem przeciwko Pani Swietłanie powództwo przeciwgzekucyjne (opozycyjne).
Powództwo przeciwegzekucyjne (opozycyjne) stanowi opisany w treści art. 840 kodeksu postępowania cywilnego (k.p.c.) środek obrony dłużnika przed egzekwującym zasądzone świadczenie wierzycielem. Aby było skuteczne, musi opierać się na ścisłe określonych podstawach. Nalezą do nich zaprzeczenie podstawom nadania klauzuli wykonalności, wygaśnięcie roszczenia (na przykład wskutek dobrowolnej zapłaty dokonanej po wydaniu wyroku, gdy nieuczciwy wierzyciel usiłuje wyegzekwować na jego podstawie zasądzone, acz wygasłe wobec zapłaty świadczenie „ponownie”) lub ”niemożność egzekwowania roszczenia”. Na pierwszy – zresztą i drugi, trzeci i kolejny – „rzut oka” żadna z tych przesłanek nie zachodziła. Przeciwnik wskazał jednak na przesłanki „zaprzeczenia zdarzenia, w oparciu o którą nadano klauzulę wykonalności” oraz „niemożność egzekwowania roszczenia”. I uzasadnił je w sposób… niecodzienny. Wskazał bowiem, że świadczenie zasądzono na rzecz osoby nieistniejącej, w konsekwencji czego usiłuje je bezskutecznie egzekwować zupełnie inna osoba niż wskazana w orzeczeniu (sic!).
Jak to możliwe? Otóż wychodząc za przeciwnika za mąż, Pani Swietłana przyjęła jego nazwisko.
Jako że nastąpiło to podczas ceremonii odbytej w rosyjskim urzędzie stanu cywilnego, formę żeńską nowego nazwiska Klientki określono według zasad obowiązujących w języku rosyjskim. Przykładowo: gdyby przed laty Tadeusz Kościuszko poślubił Rosjankę podczas swej niewoli w Petersburgu, carski urzędnik z pewnością jej nowe personalia zapisałby nie w brzmieniu „Swietłana Kościuszko”, lecz zgodnie z prawidłami języka Puszkina i Tołstoja: „Swietłana Kościuszkowa”. Nie jestem lingwistą, ale przypomina to spotykaną w języku czeskim tendencję do nadawania żeńskiej końcówki –ova także w tych przypadkach, w których reguły polszczyzny tego typu „operacji” nie wymagają.
W następstwie powyższego, Pani Swietłana posługiwała się równolegle (także na terenie Polski) nowo obranym nazwiskiem w formie polskiej („***”) i rosyjskiej („***-owa”).
Żeby było ciekawiej: nie były to jeszcze czasy, gdy wymogiem proceduralnym stało się podanie indywidualnego (niepowtarzalnego) numeru PESEL osoby fizycznej – strony postępowania cywilnego.
Mimo że – jak mawiają Rosjanie – „Bog trojcu lubit’”, bezsprzecznie byłe małżeństwo składało się z dwójki, nie zaś z trojga osób. Podobnie jak krąg stron umowy pożyczki oraz procesu sądowego, prawomocnie rozstrzygniętego na korzyść Pani Swietłany.
Ostatecznie powództwo przeciwegzekucyjne, niecodzienne – gdyż oparte na tak „karkołomnych” podstawach – zostało prawomocnie oddalone.
Ja zaś do dziś nie potrafię określić, co wzbudziło mój większy podziw. Czy anielski spokój Pani Swietłany słuchającej na rozprawie wywodów byłego małżonka o jej nieistnieniu? Czy też kreatywność procesowa jej byłego małżonka?
Autor
Inne case studies
Węgiel, banknoty i Wiedeńska Wiktoria. O ochronie wizerunku postaci historycznych.
Węgiel, banknoty i Wiedeńska Wiktoria. O ochronie wizerunku postaci historycznych.