Case studies

„INŻYNIEROWIE Z PETROBUDOWY”

Przekonuję Klientów, że… nie mają racji.  

Nie chodzi ani o widniejący na zdjęciu sympatyczny mural z warszawskiego Ursynowa, ani też o słynną piosenkę autorstwa Stanisława Staszewskiego śpiewaną przez jego syna na płycie „Tata Kazika” z 1993 roku. Mam na myśli sprawę już sprzed -nastu lat, po której uświadomiłem sobie, jak rożnymi ścieżkami mogą podążać myśli prawników oraz przedstawicieli innych zawodów.

Pewnego razu, jako świeżo upieczony samodzielny prawnik stanąłem przed zadaniem przyjęcia i udzielenia porady grupie inżynierów renomowanego przedsiębiorstwa, wykonującego właśnie skomplikowane zamówienie publiczne na rzecz jednej z gmin-miast województwa śląskiego. Oczekiwano ode mnie wskazania sposobu „zmuszenia” inwestora do zapłaty za pełen zakres wykonanych dotąd robót. Zakres robót wykonanych był w ocenie moich gości na tyle znaczny, że kwestią dni miało być w pełni uzasadnione „wstrzymanie frontu robót”. Jak można się domyślić, sięgnąłem do umowy. Bardzo szeroki zakres inwestycji budowlanych prowadzony był, co oczywiste, na podstawie umowy zawartej na piśmie. Nie była to jednak „klasyczna” umowa o roboty budowlane – w znaczeniu takiej, którą można skonstruować w oparciu o przepisy art. 647-658 kodeksu cywilnego. Inwestor i wykonawca uregulowali bowiem wzajemne prawa i obowiązku w oparciu o tzw. Warunki Kontraktowe FIDIC.

FIDIC to Międzynarodowa Federacja Inżynierów-Konsultantów (Fédération Internationale des Ingénieurs-Conseils), zaś Warunki Kontraktowe to przyjęte w obrocie zbiór znacząco wzorów skomplikowanych wzorów regulujących wzajemne prawa i obowiązki inwestora i wykonawcy w toku realizacji procesów budowlanych. Każdy ze zwrotów (określanych w obrocie przez odwołanie się do koloru okładki – na przykład „FIDIC żółty”, „FIDIC czerwony” itp. – ma pojemność kilkudziesięciostronicowej książki, w zamierzeniu twórców regulujących tok realizacji zamierzenia budowlanego „od A do Z”. Strony w umowie zasadniczej najczęściej odwołują się do obranego przez siebie typu „fidika”, określając w tej treści jedynie odstępstwa od rozwiązań przyjętych w wybranym wzorze, co jest dopuszczalne w ramach przyjętej w prawie cywilnym zasady swobody umów (art. 3531 k.c.). Tak było i w tym przypadku. Niestety, nie zapobiegło to konfliktowi. W toku realizacji procesu budowlanego wykonawca wykonał szereg robót nieoznaczonych w umowie jako jej przedmiot, wyłącznie w następstwie wskazań Inżyniera Kontraktu. Inżynier ten był – na gruncie obranego przez strony „fidika” – osobą  niezależną tak od  inwestora jak i od wykonawcy, nie będącym przedstawicielem żadnego z nich. Wskazania Inżyniera, co do konieczności wykonania określonych robót (mimo nie wskazania ich w treści umowy z inwestorem) były przez wykonawcę na bieżąco wykonywane – bez uprzedniego kontaktu w inwestorem, próśb o potwierdzenia, uprzedzeń o oczekiwaniu z tego tytułu przez  wykonawcę odrębnego wynagrodzenia. Moi rozmówcy przybyli ze stanowczym zamiarem wstrzymania realizacji umowy  do czasu uregulowania „zaległości” przez inwestora. Wskazywali w szczególności na wystosowanie opatrzonego tym rygorem żądania „aneksowania umowy” przez inwestora. Wtedy to właśnie okazało się, że spoglądamy na ten sam problem tak odmiennie, jakbyśmy zamieszkiwali inne planety. Inżynierowie uznawali za oczywistość, że umowa powinna być „aneksowana”, skoro wykonano roboty nią nieobjęte – w przeciwnym razie wykonawca będzie miał zasadną postawę odstąpienia od umowy – rzecz jasna, z winy inwestora.

Dla mnie z kolei było równie oczywiste, że nie można skutecznie odstąpić od umowy z tego powodu, że nie uregulowano należności z tytułu robót, których – choć wykonane zostały – przedmiot umowy nie obejmował, zaś inwestor na jej podstawie nie zobowiązał się za nie zapłacić. Umowa zresztą wyraźnie zastrzegała, że zmiana jej postanowień nastąpić może wyłącznie na piśmie, co wykluczało sensowność rozważań w przedmiocie dorozumianej zmiany jej postanowień (rozszerzenia zakresu przedmiotowego). Sporo czasu kosztowało mnie wyjaśnianie, że nie można zarzucić nienależytego wykonania umowy (i z tej przyczyny skutecznie od niej odstąpić) polegającego na braku zgody dokonania zmiany jej treści bądź zaniechaniu zapłaty za świadczenia nią nieobjęte. Jeszcze więcej czasu musiałem przeznaczyć na wyjaśnienie, że kosztu robót dodatkowych można dochodzić, jednakże na innej podstawie niż „żądanie aneksowania”, że wstrzymanie robót w tym przypadku da inwestorowi – nie zaś wykonawcy – zasadną podstawę odstąpienia od umowy (oraz naliczenia niemałych kar umownych), ponadto najlepszym dla  wszystkich rozwiązaniem będzie podjęcie próby porozumienia.

Po bardzo wyczerpującej debacie, pożegnawszy jeszcze nie w pełni przekonanych Inżynierów, mogłem wreszcie – mocno spóźniony – zasiąść do kolacji z okazji moich „okrągłych” urodzin. Całe szczęście, mimo ponad godzinnego opóźnienia żona nadal czekała na mnie przy restauracyjnym stoliku. Mój trud i jej oczekiwanie nie poszły na marne: niebawem wszyscy zainteresowani – w tym inżynier kontraktu, inwestor i wykonawca – spotkali się na tej samej planecie i osiągnęli kompromis.

Autor

Jarosław Pawłowski

Adwokat

Jarosław Pawłowski

Inne case studies

Wszystkie